"Stygmaty" to doprawdy bardzo dobry film rozrywkowy. Podług tego, com w filmie ujrzał, to mogę jeno
stwierdzić, iż amerykańce nie mają elementarnej wiedzy o gnostyckim podłożu chrześcijaństwa,
szeroko pojętym manicheizmie, a także o samym chrześcijaństwie. Byle tylko był ksiądz na skraju
agnostycyzmu, szyta grubymi nićmi teoria spiskowa, przeinaczanie cytatów, wór efektów i niebrzydkie
dziewczę. Pisma gnostyckie na całe szczęście doczekały się polskich tłumaczeń i opracowań, więc dla
kogoś kto miał z nimi styczność ten film będzie tylko dobrym wypełniaczem nadmiaru wolnego czasu.
Tak czy inaczej na szóstkę zasługuje.
"nie mają elementarnej wiedzy o gnostyckim podłożu chrześcijaństwa"
A co to niby ma być to "gnostyckie podłoże chrześcijaństwa"?
Bo to w gruncie rzeczy jest bardzo komercyjny film, przy okazji niegłupi, chociaż można odbierać go także w pełnej ignorancji wobec przesłania (chociaż mi się ono podoba, i stanowi istotną wartość dodaną filmu). A jako Polka-Europejka nie tyle na skraju agnostycyzmu, co 120% ateistka bez bierzmowania także nie mam pojęcia o gnostyckim podłożu chrześcijaństwa. I wiesz co? - Dzięki Bogu, że nie mam ;]. Nie mam też nadmiaru wolnego czasu by wypełnić go czytaniem pism gnostyckich celem zdobycia oświecenia w tym obszarze.